Post powstał w 2010 roku. Zmieniłem jego datę, by był na szczycie strony. Mam nadzieję, że pomoże on i skłoni do namysłu wiele osób, które borykają się z uzależnieniem od gier komputerowych. Poniżej znajduje się treść posta, napisana 7 lat temu. Pozdrawiam serdecznie, Michał.
---
Mam na imię Michał, w chwili pisania tego posta mam 23 lata (rok urodzenia: 1986). Swój pierwszy komputer dostałem z tego co pamiętam pod koniec szkoły podstawowej albo na początku gimnazjum. Był to Pentium II 233MHz MMX, 32mB RAM, Karta graficzna - Diamond Monster 16mB, 30gB HDD, na którym chodził Windows 95. Grałem wcześniej u brata ciotecznego na komputerze i jeszcze długo zanim dostałem własny usilnie prosiłem mamę, aby mi kupiła osobisty. Grałem u niego w różne gry: Duke Nukem 3D, Heroes Of Might and Magic I i II, Blood i inne, dopiero co raczkujące gry. Bardzo lubiłem grać, kiedy się dorwałem do komputera gdy byłem u cioci, nie chciałem wyjść. I tak mijały lata. Kiedy dostałem własny komputer, właśnie ukazała się nowa część Heroesów - HoM&M III. Była cudowna. Grafika przepiękna, tyle postaci, tyle świata do zwiedzania, można było grać cały czas i się nie nudziło. Nie grałem wtedy cały czas, miałem wtedy jeszcze umiar, poza tym mama mnie kontrolowała.
W szkole koledzy mnie nie lubili. Może dlatego, że byłem nieśmiały i nie umiałem z nimi rozmawiać. A może dlatego, że pochodziłem z dobrego domu i miałem zasady, których się trzymałem: nie bij się, miej szacunek do innych - po prostu bądź dobry. Oczywiście nikt mi tych zasad wprost nie mówił - rodzice swoim przykładem życia przekazali mi tą wiedzę, nikt mi nie musiał mówić nic wprost. I tak przez szkołę podstawową i gimnazjum stałem się ofiarą klasową, na której wszyscy się znęcali i wyśmiewali. Poznałem pewnego chłopca, którego wtedy nazywałem "przyjacielem", a który wyśmiewał się ze mnie. Uważał się za mądrzejszego ode mnie i ciągle mnie poniżał, wytykając mi moje "rzekome" wady. Bardzo mnie to bolało, ale nie stawiałem temu oporu - nie wiedziałem jak, próbowałem mu jakoś wytłumaczyć, że źle robi, ale to nie przynosiło efektu. Był dla mnie wtedy wszystkim, interesował się mną. Starałem dać mu z siebie jak najwięcej, jednakże on mnie tylko krytykował. Po jakimś czasie wraz z innymi kolegami wprowadzili mnie w tajniki pornografii. Niedługo potem zacząłem się przy niej masturbować za namową kolegów.
W zasadzie to już wtedy zaczęły się moje problemy psychiczne. Na skutek poniżania zacząłem się zamykać w sobie - być może już wcześniej byłem trochę zamknięty, ale to spotęgowało efekt. I wtedy zacząłem jeszcze więcej grać na komputerze. Gry były dla mnie ucieczką od czyhającej na mnie, nieciekawej rzeczywistości.
Potem dostałem nowy komputer: Duron 800MHz, 256 mB RAM, Riva TNT 64mB, 80gB HDD i Windows XP. Na tym sprzęcie chodziło mi już całkiem sporo gier - i to wtedy nowych. Wtedy to zacząłem grać na pirackim Unreal Tournamment w sieci - po tym jak zobaczyłem na gadu-gadu, że kolega w to gra. Grałem bez opamiętania. Potem był mod do UT o nazwie Tactical Ops. Wstąpiłem do klanu i grałem. Nawet byłem jeden z lepszych w sieci pod koniec. Potem przyszła pora na gry MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Play Game) - czyli gry w które gra bardzo dużo osób naraz, równocześnie przez internet - osadzone w klimatach RPG. Tutaj już się pogrążyłem do końca. W między czasie kupiłem nowy komputer (za pieniądze z renty po ojcu - bo umarł w między czasie): AMD Athlon 2800+ XP, 512mB RAM, ATI Radeon 9600 PRO 128mB, dysk przełożyłem ze starego (80gB) i nadal Windows XP. Teraz wreszcie mogłem grać w najnowsze gry na rynku. Najpierw był oryginalny (kupiony w sklepie) Sacred. Potem zacząłem grać w darmowe gry MMORPG: Mu, Silkroad i inne.
To był okres liceum. Na skutek tak dużej dawki gier co raz mniej rozpoznawałem co jest dobre a co nie. Wszedłem w złą grupę znajomych. Na początku było fajnie, ale potem zaczęło się picie, opowiadanie sprośnych dowcipów, przeklinanie. Zacząłem źle traktować swoją mamę. W zasadzie już wcześniej przestałem ją dobrze traktować, ale teraz to się nasiliło. I tak minęło liceum.
Studia. Poszedłem oczywiście na Informatykę z wiadomych względów - siedziałem przed komputerem po 10 godzin dziennie i było mało rzeczy, których nie potrafiłem na nim zrobić. Jednakże na studiach było ciężej niż myślałem. Nauka mi nie wchodziła. Zawaliłem rok - w zasadzie to już po semestrze odpadłem. Poszedłem na urlop zdrowotny. W czasie tego urlopu próbowałem ograniczyć pierwszy raz granie w gry komputerowe jednakże szło mi to bardzo ciężko. Byłem uzależniony jak mało kto i po prostu nie potrafiłem nie myśleć o graniu. W nocy śniło mi się jak przechodzę kolejne levele gry, jak zdobywam punkty doświadczenia i awansuję swoją postacią na kolejny poziom. Ciągle gra. Jednakże postanowiłem - za drugim razem na studiach nie dam się wyrzucić. Przyszedł nowy rok. I nie odwołałem tego co postanowiłem. Ograniczyłem gry i ryłem dniami i nocami. Siedziałem po 8 godzin dziennie nad zadaniami i opanowywałem je do perfekcji. I tak po 1 roku miałem stypendium. Jednakże to było przepracowanie. Popadałem ciągle w skrajności. Nie jadłem, nie spałem. Ważyłem wtedy 50kg przy wzroście 181cm. Stałem się nerwowy. Znajomi zaczęli mnie doprowadzać do szału swoim złym zachowaniem. Mamę wprost nienawidziłem, na to że się wciąż wtrąca do mojego życia. Poszedłem na 2 rok... i po dojściu do sesji nie wytrzymałem. Nie podszedłem do niej. Poszedłem na urlop okolicznościowy podpierając się dokumentacją medyczną z wcześniejszego urlopu.
Aż w końcu nastąpił przełom. Jeszcze w liceum, koleżanka (ta ze złej grupy znajomych) poprosiła mnie o założenie jej konta email - bo nie potrafiła. Założyłem jej. Jednakże podała mi chyba niechcący do niego hasło. Przez cały czas aż do studiów zaglądałem na jej skrzynkę. Po pewnym czasie zaczęła wysyłać swoje nagie zdjęcia przypadkowo poznanym osobom na czatach i w internecie. Oglądałem je. Potem pewnego razu odwiedził mnie stary "przyjaciel" i pokazał mi nagie zdjęcia jednej z naszych koleżanek z podstawówki. W ramach rewanżu przekazałem mu dostęp do skrzynki tej dziewczyny, do której skrzynki miałem dostęp. Ale nie przypuszczałem, że on ją rozpowszechni po swoich znajomych. Postanowiłem, że się przyznam i przeproszę. I tak zrobiłem. Liczyłem, że się pogodzimy. Ale ona mnie znienawidziła i zagroziła, że pozwie do sądu. Dostałem myśli samobójczych (w zasadzie to miałem je już od jakiegoś czasu, grając 12 godzin i nie mając prawdziwych przyjaciół). Chciałem się już zabić. Chodziłem ze stołkiem na 11 piętro wieżowca i chciałem skoczyć. Ale nie miałem odwagi.
Wtedy siostra przyszła na ratunek (siostra przyrodnia). Zaproponowała abym się położył do szpitala psychiatrycznego. W między czasie zdemolowałem swój pokój i zniszczyłem doszczętnie komputer. A do szpitala poszedłem. Tam zostałem odcięty od wszystkiego - od komputera, od rodziny, od znajomych - tylko ja, pacjenci i kojąca cisza.
Trzeba tutaj wspomnieć o czymś o czym nie pisałem wcześniej, a co jest bardzo ważne. Pochodzę z rodziny katolickiej. Tata nie wierzył, ale mama tak. Od dziecka bardzo kochałem Jezusa i był dla mnie wzorem do naśladowania. I kiedy tak leżałem w szpitalu, zacząłem się modlić - czego nie robiłem od 4-5 lat. Modliłem się abym nie miał już tego mętliku w głowie, aby odeszły myśli samobójcze, abym przestał się masturbować, abym wyszedł z nałogu komputerowego. Aż się popłakałem. Zrozumiałem, że byłem zły dla mamy, że ona cały czas ciężko pracowała, a ja tylko się bawiłem. Zapragnąłem całym sercem się zmienić, stać się znowu dzieckiem Bożym. I wiecie co? STAŁO SIĘ
Po wyjściu ze szpitala moje życie diametralnie się zmieniło. Kupiłem nowy komputer (nie będę już opisywać parametrów), ale zacząłem go używać rozsądnie. Pan zabrał ode mnie nałóg. Poczułem się wolnym człowiekiem. Nie gram w gry komputerowe od 2 lat i jestem naprawdę szczęśliwy. Czasami mam jeszcze gorsze nastroje (cały czas leczę się psychiatrycznie). Zacząłem znów chodzić do kościoła. Odłączyłem się od starych znajomych i wstąpiłem do Oazy i Duszpasterstwa Akademickiego przy mojej parafii. Poznałem tam wspaniałych znajomych, na których zawsze mogę liczyć, którzy mnie słuchają, doceniają i lubią. Otworzyłem się na ludzi. Teraz wolę spędzać czas na wolnym powietrzu z miłymi ludźmi niż przed komputerem. Jezus odmienił moje życie.
Życzę wszystkim uzależnionym od gier komputerowych, aby zrozumieli, że są uzależnieni i że to jest złe dla nich. Jeżeli będziecie już chcieli z tego wyjść, a będziecie czuli, że nie możecie - pomódlcie się do Jezusa, a on da wam wszystko o co poprosicie i co będzie zgodne z Jego wolą.
Pozdrawiam i życzę wyzwolenia.